Poziom trudności: łatwy, poziom czasochłonności: spory, poziom smaku: wysoki.
Po co robić coś, co można bez problemu kupić? Bo domowe jest smaczniejsze, a przede wszystkim wiem, co jem. Nie przesalam, nie dodaję konserwantów, sztucznych barwników ani pół litra tłuszczu. Dla mnie to wystarczające argumenty.
PASZTET SOJOWY
350 g soi
2 marchewki
kawałek selera
mały por
pietruszka
jajko
bułka tarta
2 cebule
3 ząbki czosnku
pół szklanki ziaren słonecznika
przyprawy: pieprz, sól, majeranek, kminek, ostra papryka
Warzywa gotować, aż będą bardzo miękkie. W powstałym w ten sposób wywarze ugotować soję, która wcześniej moczyła się przez całą noc. Warzywa i soję zmiksować blenderem na w miarę gładką masę. Kawałki soi pewnie zostaną, ale to dobrze - pasztet będzie przyjemnie chrupiący. Posiekaną cebulę i czosnek podsmażyć na oleju, dodać do masy warzywnej. Dodać pestki, jajko, przyprawy i łyżkę bułki tartej. Wymieszać dokładnie, jeśli masa jest za rzadka, dodać jeszcze trochę bułki. Pasztet musi być dość pikantny, podczas pieczenia złagodnieje. Keksówkę posmarować olejem i wysypać bułka tartą, otrębami lub płatkami owsianymi albo wyłożyć papierem do pieczenia. Przełożyć masę. Piec ok. godziny w 180 stopniach, aż wierzch się wyraźnie przyrumieni.
Dla mojego wege dziecka będzie jak znalazł,
OdpowiedzUsuń