Czasami lubię utrudniać sobie życie. Wymyśliłam, że jemy za mało strączkowych. A to przecież witaminy, białko, no i mięsa prawie wcale nie jemy, więc trzeba i już. Ugotowałam fasolę i nic - żadnego pomysłu. Z pomidorami mi się nie chce, po bretońsku to prawie to samo, piekarnik się zbuntował, więc żadna zapiekanka też nie. Ale od czego jest Internet? Aż głupio brzmi takie pytanie:) No i zrobiłam "smalec z fasoli". Trochę mnie razi takie podróbkowe nazywanie potraw, ale ta pasta rzeczywiście ma w sobie coś ze smalcu. Jest bardzo smaczna i aromatyczna, bardzo polecam.
Przepis na ten wynalazek krąży powszechnie w sieci, mój jest wypadkową kilku z nich.
PASTA "SMALEC" Z FASOLI
szklanka białej fasoli
2 duże cebule
pół jabłka
majeranek, pieprz, sól
Fasolę moczyć przez całą noc, ugotować, zmiksować w blenderze na gładką masę.Niektórzy radzą zdjęć skórkę, mi nie chciało się tak bawić. Na patelni zrumienić drobno pokrojoną cebule, dodać zmiksowana fasole i przyprawy - przesmażyć razem 2-3 minuty. Przełożyć do słoiczka, można przechowywać do 7 dni w lodówce. Najlepsza z ciemnym chlebem i kiszonym ogórkiem.
W pokoju stoi stary wysoki kaflowy piec. Na piecu leży pudełko z grą. Kot nie mógł tego nie zauważyć i bardzo koniecznie musiał wejść do środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz