To są ciastka samograje. Bardzo łatwe do upieczenia - poradził sobie z tym team złożony z sześciolatki i dziewięciolatka. Ja musiałam tylko pilnować piekarnika. Nie trzeba na nie długo czekać. Idealne na "chce mi się coś słodkiego" albo na przekąskę do grania w planszówki. Pachną pierniczkowo trochę, czekoladowo nieco i niebiańsko rozpływają się w ustach.
Najwięcej problemów może być z kupieniem melasy. Na pewno jest w Lidlu, w słoiku z żółtą nalepką.Pewnie w każdym większym sklepie ukrywa się gdzieś na zakurzonej półce, bo w zasadzie nie znam innych zastosowań tego słodkiego ulepku. Jeden słoik wystarczy na kilka ciasteczkowych rund.
Przepis znalazłam u Polki , ale krąży w sieci pod różnymi nazwami.
Popękane ciasteczka
2 szklanki mąki
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka sproszkowanego imbiru
1 łyżeczka przyprawy do piernika
1/2 łyżeczki soli
150 g masła
1 szklanka cukru
1 jajko
1/2 szklanki melasy
W misce wymieszać mąkę, sodę, proszek do pieczenia, cynamon, imbir, przyprawę do piernika i sól. W drugim naczyniu utrzeć masło z cukrem, dodać jajko i melasę. Następnie dodawać stopniowo suche składniki z pierwszej miski. Ja ucieram wszystko mikserem, ciasto jest bardzo gęste i lepkie, więc pod koniec jest dość ciężko. Miskę z ciastem wstawiamy na minimum pół godziny do lodówki. Po tym czasie formujemy z ciasta kulki wielkości orzechów włoskich i układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia (albo matą silikonową) w odstępach ok. 4 cm.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni ok. 12 minut. Kulki zamienią się w popękane płaskie ciasteczka. Podczas wyciągania z piekarnika ciastka będą jeszcze nieco miękkie, ale stwardnieją podczas stygnięcia. Ważne jest, żeby nie przedłużać czasu pieczenia, bo zniknie największa zaleta tych ciasteczek - ciągnący środek.